Masakra, panie dzieju! Nie gadali po próżnicy bywali w świecie dżentelmeni, że szaleństwo zaraźliwym być może. Prawdę gadali. Dopadło szaleństwo owo kuzynki, siostry, psiapsiuły, a na koniec i dziecięcia mego Mać. Po całym domostwie walają się owe papierki, słomki, koraliki chrzęszczą pod nogami, brokatem błyszczą wszystkie dywany, a smród lakieru przyćmiewa wszystko. Próbuję zaszyć się w jakim kącie, a i to co chwila wyciągają, przytrzymać, przepleść, farbą maznąć każą, w zbożnym dziele tworzenia SZTUKI uczestniczyć przymuszają. I to jeszcze hurtowo, bo przecież owe DZIEŁA trzeba powielić w ilości egzemplarzy równej wszystkim krewnym i znajomym Królika, coby i onych owymi kurzołapkami uszczęśliwić. Normalnie "u prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki", kurde, jak by to powiedział Ferdynand. Nie arcyksiążę, bynajmniej. Ciekawe, co napisałby Moniuszko, gdyby mu wszystkie siedziały na chacie. Już się zastanawiam, co to będzie na Wielkanoc...
No i stało się - WŁADZA nasza firmowa własnym sumptem rozpoczęła rozsiewanie plotki, że ni mniej, ni więcej, w Firmie Naszej (oby trwała wiecznie) będą wkrótce obowiązywać Zasady Korporacyjne. Na razie nikt nie za bardzo wie, jak ma to sobie tłumaczyć, bo korporacja do naszej firmy pasuje jak nie przymierzając Miles Cyrus na Mikołajki w przedszkolu publicznym. Ja osobiście tłumaczę to sobie w ten sposób, że najpewniej zaczną od podniesienia uposażeń do poziomów korporacyjnych...
(Takie tam wspomnienie przedświątecznego Okropieństwa...) Zaiste Złoty Wiek nastał - aczkolwiek chyba nie to dokładnie stary Owidiusz miał na myśli. Wybrałem się był ostatnio do Wielkiej Handlowej Galeryi ( nomen omen również ze słowem "złoty" w nazwie) - ot tak, połazić, popatrzeć, kupić może co na Święta, prezent jaki czy cuś... a gdzie tam! Już po kilku minutach osiągnąłem stan kompletnego kociokwiku, czyli coś pomiędzy "po co ja tu w ogóle wlazłem", a "zaraz mnie odwiozą do Tworek". Przed oczami migały czerwone sygnały ostrzegawcze, resztki rozsądku wrzeszczały "Uciekać!", a reszta mózgu pogrążyła się w stanie łagodnej katatonii, mrucząc pod nosem "a niech mnie ktoś dobije, mam dosyć, tak będę tu leżał...". Oprzytomniawszy nieco, zauważyłem co najmniej kilku osobników płci zbliżonej do samczej, z identycznie zidiociałym wyrazem twarzy jaki zakonotowałem u siebie po pobieżnej konsultacji z pierwszą napotkaną lustrzaną powierzchni...